Muzyka

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 4 -Agreement



Kiedy weszłam do gabinetu , zastałam w nim Louisa rozmawiającego przez telefon. Nie zauważył mnie ponieważ był odwrócony tyłem. Zabrałam się więc za mycie okien , które przerażały swoją wielkością. Znalazłam jednak plus tej sytuacji , bezkarnie mogłam wpatrywać się w panoramę Londynu. –Wydaje mi się , że zatrudniłem Cię abyś pracowała odezwał się Tomlinson  kiedy rzucił telefon na biurko.-Przepraszam ja po prostu …bąknęłam cicho –Bierz się do roboty warknął , wychodząc z biura.
Byłam przerażona jego zachowaniem , jeszcze wczoraj wydawał się taki miły.
Koło 23 skończyłam pracę , muszę powiedzieć że byłam wykończona ale wolałam to niż powrót do domu , bez szans na dobrą posadę. Idąc do mieszkania obserwowałam witryny drogich sklepów,  sukienki były piękne niestety nie stać mnie nawet na kanapkę .Czułam jak burczy mi w brzuchu zignorowałam to , wbiegając po schodach. Będąc już w łóżku zastanawiałam się ile wytrzymam głodząc się i kiedy  Tomlinson spisze ze mną umowę. Odpowiedź dostałam kilka minut poźniej , tak jakby czytał w mi w myślach

Nadawca:  Louis William Tomilson prezes firmy Intermenager –Tomlinson

        Odbiorca:  Jasmine Alice Hayes



Przyjdź jutro wcześniej

Podpiszesz umowę

                                                                     L.W.T
Skąd on znał moje drugie imię ? A no tak zapomniałam , że po tym człowieku mogę się spodziewać dosłownie wszystkiego. Przymknęłam powieki , zmęczenie w końcu dało o sobie znać. I już po chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy. 

Obudził mnie dzwonek do drzwi , niechętnie podniosłam się z łóżka po drodze uderzając kostką o fotel. Zaklęłam pod nosem na tego kto budzi mnie o tak wczesnej porze. Byłam zaskoczona kiedy zobaczyłam kuriera z ogromnym bukietem kwiatów –Pani Hayes ? spytał a ja pokiwałam głową , podpisując odbiór. Chłopak podał mi je po czym zniknął w labiryncie schodów. Stałaby bym pewnie wieczność ,gdyby nie zimne powietrze , które owiało moją skórę. Wstawiłam je do flakonu , ciągle przyglądając się herbacianym różom , były przepiękne. Zauważyłam liścik z dobrze znanym mi logiem. Już wiedziałam kto je przysłał , nie miałam pojęcia jednak dlaczego. Otworzyłam malutką kopertę w , której było tylko jedno słowo
Przepraszam
L.W.T
Ojeku był taki kochany , a wczoraj rzeczywiście zachował się wobec mnie nieuprzejmie. Natychmiast odszukałam jego numer w kontaktach po czym czekałam na sygnał. Odezwał się zaraz po drugim
-Jasmine coś się stało ? spytał zaniepokojony,  moim telefonem
-Nie ja , tylko chciałam podziękować palnęłam , czemu zawsze przy nim robię się nieśmiała
-Och to , drobiazg małe wynagrodzenie za mój wczorajszy humor wyjaśnił , a ja poczułam w brzuchu stado fruwających motyli
-Nie trzeba było naprawdę powiedziałam , skubiąc swoją bluzkę
-Jasmine przepraszam muszę kończyć , zadzwonię później rzucił po czym połączenie zostało przerwane. No cóż to jest człowiek biznesu , musi dbać o swoją firmę  Ból , który przeszywał moje ciało był nie do wytrzymania , próbowałam zasnąć ale nasilił się ból głowy który niszczył mi nerwy. Wtedy przypomniałam sobie o paczce sucharek , którą chowałam na czarną godzinę. Zjadłam je w kilka minut nie zastanawiając się nad niczym. Mój żołądek nie był pełny ale , dał sobie spokój na jakiś czas. Resztę dnia spędziłam na sprzątaniu , kiedy nadeszła 15 zaczęłam się przygotowywać. Wzięłam prysznic po czym włożyłam na siebie
Nałożyłam również płaszcz , który był przetarty w kilku miejscach po czym wyszłam z domu. Zaczęło się ściemniać co oznaczało deszcz. Przyspieszyłam kroku i chwilę przed ulewą  , znajdowałam się już w budynku. Przywiał mnie chłodny uśmiech sekretarki , która obserwowała wszystko niczym jastrząb. Miała długie kruczoczarne włosy i świdrujące piwne oczy. Zakładam , że nie była miła dla innych kobiet znajdujących się firmie. Bez słowa wzięłam od niej klucz , idąc w stronę pomieszczenia socjalnego gdzie zostawiałam swoje rzeczy. Parę minut później byłam już w windzie , z zaciekawieniem przypatrując się Tamizie i unoszącym się na niej statkom. Widok zapierał dech w piersiach. Kiedy wysiadłam na właściwym piętrze , nogi miałam jak z waty. Tomlinson przerażał mnie jak sam skurwysyn i nie miałam pojęcia w jakim będzie humorze. Zapukałam , a kiedy usłyszałam ,, Proszę ‘’ pchnęłam drewnianą  powłokę , rozmawiał przez telefon. 
–Zaza zadzwonię później , pa rzucił po czym zbadał   mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. 
–Jasmnie usiądź proszę wskazał na skórzane krzesło stojące przed biurkiem z ciemnego mahoniu. Jego palce zwinnie przesuwały się klawiaturze laptopa 
–O to twoja umowa powiedział wręczając mi dokument , który przed chwilą wyciągnął z drukarki. Złożyłam na nim podpis  , zwracając uwagę na zarobki i warunki. On również to zrobił 
–Witam w mojej firmie panno Hayes powiedział podając mi swoją dłoń.

Udało mi się napisać długi , przynajmniej dla mnie. Cukierki cóż mogę powiedzieć nie ma słów , które mogę wyrazić aby wam podziękować za wyświetlenia. Komentujcie i czytajcie
Kocham was
D. Chester

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest napędem do nowych rozdziałow