Muzyka

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 30- I follow to war without weapons

Muzyka



Louis P.O.V.

Wróciłem do domu z wielkim bukietem żółtych róż. Chciałem jeszcze raz przeproscic Minnie i jakoś wynagrodzić jej to , że pozbyłem się dowodu mojej miłości. 
Kiedy wszedłem do salonu , ona nadal spała. Usiadłem na pufie , czekając aż otworzy swoje piękne oczy. Stało się to po kilku minutach , była zdezorientowana ale kiedy mnie zobaczyła przez jej twarz przelała się fala ulgi. Potem zrobiła coś co w zupełności mnie zaskoczyło , podeszła a następnie zajęła miejsce na moich kolanach.Objąłem jej talię rękami , aby dac dziewczynie poczucie bezpieczeństwa.
-Przepraszam-wyszeptałem
-Nie Lou. To moja wina. Przez ciąże mam zmienny humor. Przepraszam -powiedziała drzążącym głosem
- Skarbie , nienawidzę gdy się kłócimy więc proszę zapomnijmy o tym- rzekłem , łącząc nasze usta.

We made a start
Be it a false one, I know
Baby, I don’t want to feel alone


Jasmine P.O.V.

Po odświeżającej kąpieli , udałam się do sypialni gdzie czekał już na mnie Louis ,ubrany w spodnie od pidżamy.
-Jutro wracam do pracy - oświadczyłam na co zmarszczył brwi
-Nie sadze , żeby był to dobry pomysł-sprzeciwił się
-Rozmawiałam już z szefem , nie będę brać udziału w operacjach - powiedziałam , kładąc głowę na torsie chłopaka. Słyszałam jak miaro bije jego serce i chyba przez to powoli zapadałam w sen aż w końcu odpłynęłam.

And though your arms and legs are under
Love will be the echo in your
Ears when all is lost in plunder
My love will be there still


Obudziłam się kolejnego dnia dziwnie wyspana , dopiero kiedy spojrzałam na zegarek zrozumiałam o co chodzi.
Miałam jakieś pół godziny żeby zdążyć do pracy ,a biorąc pod uwagę korki z pewnością się spóźnię. Pognałam do łazienki gdzie umyłam zęby i wzięłam szybki prysznic. Kiedy wróciłam do sypialni , Louis nadal spał. Bez ogródek , ściągnęłam z niego pościel na co głośno burknął.
-Skarbie masz spotkanie o 8.00 z Irlandczykami - przypomniałam. Nie musiałam czekać długo na jego reakcje ponieważ niczym błyskawica zerwał się z łóżka po czym ruszył do garderoby po garnitur. Nakładając makijaż , słyszałam szum wody.

 So kiss me where I lay down
My hands pressed to your cheeks
A long way from the playground


Zeszłam na dół , wykonując dla siebie i chłopaka śniadanie w postaci płatków owsianych na mleku.
Kończyłam swoją porcje gdy zszedł na dół
-Nie zdążę , zjem na mieście. Jedźmy- oświadczył krótko spoglądając na nadgarstek gdzie widniał jego srebrny rolex.
Pokiwałam głową a następnie ruszyliśmy przed dom , gdzie czekał już samochód.
-Najpierw do szpitala na St. Norma-poinformował Brada , gdy zajeliśmy miejsca.
-Co ze świętami ?- spytałam przypominając sobie , że to już za kilka dni.
-Um myślałem , że pójdziemy do moich rodziców- powiedział na co przecząco  pokiwałam głową.
-Kochanie może po prostu ty spędzisz ten czas ze swoją rodziną a ja ze swoją -zaproponowałam
-Nie ma mowy -zaprzeczył nim zdążyłam cokolwiek dodac
-Lou , nie chcę sprzeczek z twoim ojcem -
-Porozmawiam z nim-
-I naprawdę sądzisz , że to coś da ?- zaśmiałam się ironicznie
-Okej w takim razie pojadę z tobą do  Grantham , a moim rodzicom jakoś to wytłumaczę - powiedział zadowolony ze swojego pomysłu. 
-Lou , nie sądze że by to był..-
-Muszę w końcu poznać twojego ojca i brata - przerwał mi , używając trafnych argumentów.
-Okej -podałam się za co zostałam nagrodzona słodkim ale namiętnym pocałunkiem.
-Wyruszamy jutro w południe - rzekł kiedy samochód się zatrzymał. Posłałam mu uśmiech a następnie skierowałam do placówki , modląc się w duchu aby nie spotkać Emanuela ponieważ byłam już zdrowo spaźniona*.

 We took a chance
God knows we tried
Yet all along I knew we’d be fine


Na moje szczęście okazało się , że wyjechał dziś rano na święta z rodziną i nie będzie go aż do nowego roku co trochę utrudniało pracę szpitala gdyż Rodrigo  był świetnym specjalistą. Jednakże musieliśmy radzić sobie bez niego.

Po trzech godzinach wypełniania nudnych papierów w końcu skończyłam swój dyżur. Ubrałam  płaszcz a następnie opuściłam szpital kierując się do galerii , aby zakupic prezenty.Długo nie mogłam się zdecydowac co kupic Louisowi , ale przechodząc obok wystaw w oko wpadła mi jedna rzecz. Była idealna i wiedziałam , że chłopak będzie z niej zadowolony chociaż może nie kosztowała fortuny. Uśmiechnięta od ucha do ucha , wpadłam jeszcze do Tesco aby kupic produkty na dzisiejszą kolację.


I got a heart
And I got a soul
Believe me, I will use them both


Bella P.O.V.

-To co z nią zrobimy -? spytałam mojego męża patrząc na malującą w naszym salonie paznokcie dziewczynę.
-Zamkniemy w pokoju na klucz- zaproponował zrezygnowany
-I tak znajdzie sposób aby wyjsc, a potem zniszczy wszystko -powiedziałam to co Harry i tak już wiedział
-Planujecie jak się mnie pozbyc -? zapytała pojawiając się w kuchni. Widziałam jak patrzy na nas lodowatym wzrokiem. Nie miała już w sobie uczuc , żadnych.
-Pojadę po Ness- oświadczył nagle lokers posyłając mi wspóczujące spojrzenie. O no dzięki mężu zostawiasz mnie z nią samą.
Kiedy usłyszałam trzask drzwi , wzięłam głęboki oddech.
-Kim ty tak naprawdę teraz jesteś ?- zapytałam , szukając w dziewczynie oznak ludzkich odruchów
-Coż ja jestem....

So pour me a drink, oh love
Let’s split the night wide open
And we’ll see everything we can
Living love in slow motion, motion, motion
 

Louis P.O.V. 

Kiedy przekroczyłem próg domu , poczułem niesamowity zapach dochodzący z kuchni. Rzuciłem aktówkę na kanapę a następnie ruszyłem do pomieszczenia gdzie moja ukochana przygotowywała kolację. Uśmiechnąłem się , widząc jak kręci biodrami do piosenki lecącej z radia.
-Kuszące widoki- powiedziałem , na co momentalnie zaprzestała swoich ruchów.
Podszedłem do niej a następnie mocno objąłem w tali , zachłannie całując.
Wystarczyło , że nasze usta się spotkały a ja już czułem się jak w niebie. W końcu przed mną stał anioł w ludzkiej skórze.
-Jak Ci minął dzień kochanie ?- zapytała
-Dużo spotkań i nudnych inwestorów- powiedziałem
-A tobie mhm?- zauważyłem , że unika mojego wzroku
-W porządku - mruknęła
Nie zdążyłem zapytac co się dzieje ponieważ przerwał mi dzwonek do drzwi. Leniwym krokiem ruszyłem  aby otworzyć. Moim oczom ukazało się małżeństwo Payne i uśmiechnięty Horan z butelką wina w dłoni.
Wpuściłem ich do środka , a potem zostałem mocno wyściskany przez wszystkich. Gdy przeszliśmy przez salon usłyszałam gwizd Nialla. Jakby sam nigdy takiego nie miał.
-Jasmine- pisnęła Sophia , gdy zobaczyła moją ukochaną .Ta natychmiast zaciągnęła ją do kuchni i tyle je wiedzieliśmy.
Pół godziny poźniej byliśmy już w komplecie , tyle że synem Zayna zajmowały się kobiety , które z pewnością obgadywały nas teraz w kuchni.
- Niall a ty kiedy się w końcu ustatkujesz - zapytał Hazz , biorąc łyk piwa
-Wiecieeee- przeciągnął eee
Zmrużyłem powieki spoglądając na blondyna , dopóki mój wzrok nie spoczął na jego palcu gdzie błyszczała złota obrączka. Zatkałem sobie usta dłonią. Nie on nie mógł tego zrobic nie mówiąc nic swoim przyjaciołom.
-Niall kurwa ożeniłeś się ?- spytałem a reszta spojrzała najpierw na mnie a potem na chłopaka.
Zmarszczył brwi i lekko się zarumienił.
-Kiedy ?- Liam posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
-W ubiegłym tygodniu byłem w Las Vegas- wyjaśnił przeczesując swoje włosy.
Ożesz kurwa jebana mac , musiał się napruc i popełnił błąd.
-Jak ma na imię ?-
-Veronica- odpowiedział
-Mieszka u mnie a no pracuje jako dziwka - dodał a nam opadły szczęki. Biedny blodnynek , zawsze wpadnie po uszy.
-No nieźle - skomentowałem , narażając się tym na lodowate spojrzenie chłopaka.
-Deser- krzyknęła uradowana Bella , wchodząc do jadalni  z tortem truskawkowym.
Natychmiast rzuciliśmy się do stołu , kiedy dziewczyna kroiła ciasto.

The story of my life I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life


Zayn cały czas opowiadał jakieś głupie żarty a my co chwila wybuchaliśmy śmiechem.
-A pamiętacie jak Harry miał alergię i wyglądał jak spuchnięty muminek- przypomniał Liam a całe towarzystwo , wręcz tarzało się po panelach. Nasz powrót do wspomnień , przerwał dzwonek do drzwi.
Moja ukochana zaoferowała się otworzyć ale gdy wróciła była blada jak ściana. Nie dziwiłem się.
-Monic ?- spytał Zayn a moje spojrzenie wylądowało na małżeństwie Stylesów , które wyglądało na przerażonych.

And I’ll be gone, gone tonight
The ground beneath my feet is open wide
The way that I've been holdin’ on too tight
With nothing in between


Nie mam pojęcia dlaczego nie komentujecie ,a jedynie wtedy gdy zagrożę zawieszeniem. Szczerze ma dosc ale nikogo nie można do niczego zmuścic. Chciałabym byc jak inne autorki ,ale nigdy nie będę. Smutek.
Do zobaczenia
LoVe
Chester

 Nie sprawdzony




sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 29 - Lulling melody that one your body to sleep



Muzyka

Zabrałam swoją torebkę po czym zeszłam na dół. U szczytu schodów czekał już na mnie Louis , który co chwila spoglądał na swój telefon. 
-Naprawdę nie rozumiem dlaczego musimy robić to sami-stwierdził niechętnie po raz pięćdziesiąty od kiedy oznajmiłam , że nie chcę żadnej firmy przeprowadzkowej. Mieszkanie w dużym angielskim domu na przedmieściach , zawsze było moim marzeniem i postawiłam zrobić wszystko aby w każdym calu należał tylko do nas. 

Ubrałam płaszcz a następnie wsiedliśmy do dużej czarnej Toyoty , za kierownicą której siedział już Brad. 
-Louis- powiedziałam , spoglądając za jaką precyzją sunie palcem po ekranie swojego telefonu
-Oddaj mi go -poprosiłam 
Posłał mi zdziwione spojrzenie, a następnie wrócił do pisania e-maila. Nie patyczkując się dłużej , wyrwałam mu urządzenie z ręki a następnie schowałam do torby. 
-Nie zrobiłaś tego -rzekł poważnym tonem lecz w jego oczach błyszczały wesołe iskierki. Och był pewien , że zaraz go odzyska. 
-Myszko oddaj mi telefon-poprosił wyciągając rękę
-Lou dziś jesteś tylko mój , a praca Ci nie ucieknie-wyjaśniłam krótko na co zmarszczył brwi
-I tak go odzyskam - mruknął jak obrażone dziecko
Byłam szczęśliwa , że jakoś specjalnie się nie stawiał. W nagrodę podarowałam mu soczysty całus w usta. 
-Aww moja słodka Minnie wróciła- zagchruchał uroczo się uśmiechając
-Jesteśmy sir Tomlinson -odezwał głośnik zamontowany w siedzeniu
Chłopak splótł nasze palce , ruszając do metalowej windy z której będzie mi dane skorzystać ostatni raz.


Dotarliśmy na ostatnie piętro i dopiero wtedy dopadł mnie smutek. Tak wiele przeżyliśmy w tym apartamencie. 
-Hej jesteś tam?- zapytał brunet przekręcając zamek w drzwiach. Pokiwałam twierdząco głową , przekraczając próg mieszkania. Przeraziłam się kiedy dotarłam do salonu. Wszędzie walały się brudne ubrania oraz puste butelki. 
-Było  mi ciężko po twoim odejściu - wyjaśnił widząc mój karcący wzrok. 
Postanowiłam trochę ogarnąć ten bałagan. Po nie całej godzinie pomieszczenie wyglądało już w miarę dobrze. Udałam się więc do sypialni , gdzie niebieskooki właśnie wkładał stare albumy do pudełka. 
Wyciągnęłam czarną dużą walizkę a następnie przeciągnęłam do garderoby , układając w niej ubrania chłopaka. Było ich sporo , dlatego po nie całych dwudziestu minutach dołączył do mnie mój ukochany.

I wanna put my hands on her hands
Feel the heat from her skin
Get reckless in the star light

Bella .P.O.V.
-Ness zjedz śniadanie - nakazałam córce , opiekuńczo spoglądając na Toma śpiącego w ramionach Harrego. 
-Będzie dobrze zobaczysz - pocieszył mnie , jednak ja wiedziała  że nie to nie prawda. Jeżeli ona wróciła już nic nie może byc normalnie.Nie mam pojęcia jak się dowiedziała ale przysięgam , że nie ujdzie jej to płazem. Zrobię wszystko aby ochronić moich przyjaciół , a ona już do nich nie należy. 
-Skarbie słuchasz mnie ? -zapytał na co przecząco pokiwałam głową. 
Uśmiechnął się smutno.
-Pytałem czy pójdziemy jutro do Louisa i Jasmine na kolację  ? -
-Um Harry oni mieszkają na 20piętrze - przypomniałam mu
-Dziś przeprowadzają się na przedmieścia -oznajmił. Miałam ochotę uderzyc się w twarz. Zapomniałam na śmierc. Ta cała sytuacja powoli mnie wykańczała. A wszystko przez...
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Wolnym krokiem ruszyłam na korytarz a kiedy pchnęłam drewnianą powłokę , serce podeszło mi do gardła. Koszmar wrócił. 
-Co ty tu robisz do cholery!?- warknęłam , widząc jej jadowity uśmieszek.


Jasmine P.O.V.
- Jeszcze poduszki- rozkazałam układając je na naszym nowym pokrytym blado- niebieską pościelą łóżku. 
-Kocham Cię - powiedział nagle brunet , układając dłonie na moich biodrach. Poczułam znajome mrowienie wzdłuż całego ciała. Ułożył mnie delikatnie na łóżku , w sekundzie pozbawiając koszulki. Chciałam zakryć swoje niedoskonałe ciało rękoma , lecz ten szybko ułożył mi je na głową. Całował każdy minimetr mojej skóry , dając tym samym niesamowity kosmos.
-Louuuu-Wydyszałam gdy wodził swoim palcami po wnętrzu moich ud.
-Spokojnie , mam zamiar się odpowiednio tobą zając-zamruczał , tajemniczo się uśmiechając.
Wiedziałam , że będzie mnie tak dręczył jeszcze dobry czas , dlatego to ja postanowiłam zając się nim.
Po walce z zamkiem jego spodni w końcu się ich pozbyłam i to też zrobiłam z czarną koszulką. Był pół-nagi i całkowicie mój.Uwielbiałam jego tatuaże , jednakże moją uwagę przykuła dosyć duża blizna na nodze. Nie mogła byc od kontuzji wyglądała raczej jak... Nie Louis nie był by zdolny do czegoś takiego , zawsze mówił że to jest dowodem jego miłości. Natychmiast odepchnęłam od siebie bruneta , czując jak w moich oczach zbierają się łzy. 
-Dlaczego to zrobiłeś ?- spytałam , próbując opanować spazmatyczny szloch. Brunet popatrzył na mnie w dezorientacji , ale chyba zrozumiał o czym mówiłam ponieważ na jego twarzy wymalowało się poczucie winy. 
-Przepraszam - było jedynym i ostatnim czym usłyszałam nim ubrałam swój sweter i opuściłam sypialnię.

Chłopak nawet za mną nie poszedł , byłam mu wdzięczna że pozwolił mi pozostać samej. Zrobiłam sobie kakao po czym usiadłam na kanapie w salonie , puszczając jakiś denny film. Nie minęło kilka chwil a zmorzył mnie sen. 

I found you in my darkest hour
I found you in the pouring rain
I found you when I was on my knees
And your light brought me back again
Found you in a river of pure emotion
I found you, my only truth
I found you and the music played
I was lost, till I found you, you, you
Till I found you, you, you

Louis. P.O.V. 
Byłem na siebie wściekły za usunięcie tych dwóch tatuaży z mojej skóry. Doskonale wiedziałem , że było to tylko ze złości na dziewczynę , w chwili gdy nie odpowiedziała na moje uczucie.  Zraniłem ją znów. W momencie kiedy było nam tak dobrze a za chwilę mieliśmy się kochac. Jestem takim dupkiem. 
Zgarnęłam kluczyki z komody po czym ruszyłem do drzwi. Po drodze jednak , wyłączyłem jeszcze telewizor i przykryłem śpiącą dziewczynę kocem. Wyglądała jak anioł. Błąd ona była aniołem. A ja cały czas ją krzywdziłem. 
Odprawiłem Brada do domu , a następnie wsiadłem za kierownicę swojej Toyoty. Pędziłem przez miasto , nie zastanawiając się czy dostanę mandat. Musiałem odreagować. Nawet nie wiem kiedy  ,  znalazłem się pod domem moich rodziców. Sadzę , że potrzebowałem poważnej rozmowy z moją matką. Zadzwoniłem dzwonkiem i po chwili drzwi otworzył mi dobrze znany mi kamerdyner.
-William -powitałem go
-Sir Tomlinson -skłonił się , wpuszczając mnie do środka. 
Tyle razy prosiłem aby tego nie robił. Cholera on miał jakieś 60 lat. To chyba ja raczej powinienem mu się kłaniać.
-Jest moja matka ? -zapytałem rozglądając się po przestronnym pomieszczeniu.
-Zaraz ją zawołam- oświadczył kierując się w stronę salonu , jednak szybko go zatrzymałem.
-Nie sam jej poszukam- powiedziałem lekko się uśmiechając. 

Tak się też stało , siedziała w salonie żywo dyskutując o czymś ze swoją przyjaciółką i jej córką która musiała byc chyba mniej więcej w moim wieku. 
-Mamo -odchrząknąłem 
Momentalnie wzrok kobiet spoczął na mnie. 
-Synku kochanie - rzekła uradowana ruszając w moją stronę. Mocno mnie do siebie przytuliła , a gdy poczułem jej kwiatowe perfumy wiedziałem że udałem się do odpowiedniej osoby. 
-Skarbie poznaj to jest Loren a to jej córka Jennifer-przedstawiła nas  na co posłałem im słaby uśmiech. Podskoczyły gdy za oknem rozpętała się burza. Usiadłem więc na kanapie , kompletnie ignorując rozmowę mojej mamy z Loren. Córka kobiety cały czas na mnie patrzyła , co z każdą minutą stało się uciążliwe. Ughy przyszedłem tu aby pogadać z rodzicielką a nie na pokaz.
-Pójdę już- oświadczyłem przerywając im rozmowę
-Dopiero przyszedłeś- powiedziała ta cała Jen , całkiem mnie zaskakując
-Um tak , ale moja dziewczyna jest w ciązy i muszę przy niej być-odrzekłem widząc jak na twarz blondynki wpływa szok.
-Pozdrów ją kochanie- poprosiła mama po czym mnie przytuliła
-Zadzwonię - szepnąłem 
Uśmiechnęła się a ja udałem się do mojego samochodu. 

The night is getting older
And I can’t come off this high
I don’t want this here to end

Bella P.O.V.
 Doznałam szoku , gdy tylko przekroczyłam próg mojego domu. Wszędzie walały się zdjęcia oraz butelki po różnorakim alkoholu. Spodziewając się najgorszego , weszłam do salonu gdzie na środku tańczyła kompletnie zalana dziewczyna. Miała w dłoni najlepszą butelkę whisky  Harrego , i wiedziałam że nie będzie on zadowolony z tego że ją wypiła. W końcu upadła na kanapę , a potem zasnęła.
Odruchowo wzięłam do ręki jedno ze zdjęć.Zrobione za czasów studiów.  Byłam na nim ja , Hazz , Niall , Louis , Liam , Sophia , Zayn i 
-Jesteśmy- usłyszałam głos mojego męża a potem tupot stóp Ness. Szybko wróciłam na korytarz aby moja córka nie zobaczyła pijanej kobiety. 
-Słoneczko , idź umyj ręce- nakazałam dziewczynce a ta posłusznie podreptała na górę , ciągnąc za sobą swój strój do baletu. 
Wzięłam od Harrego , Toma po czym zaprowadziłam zielonookiego do salonu. 
Widziałam jak zaciska szczękę , ale nie z powodu ulubionej butelki alkoholu a ze zdjęc które zobaczył.
-Musimy z nią poważnie porozmawiać, kiedy wytrzeźwieje -oświadczył twardo. 

She wants me to come over I can tell, her eyes don’t lie
She’s calling me in the dark
She moves us where the room around the lights turn like the sky
Confidence like a rock star




Skarby nie wiem co się dzieje. Pod ostatnimi rozdziałami był tylko 1 komentarz. Myślę , że to moja wina ponieważ zostawiałam was na tak długi czas. Bardzo przepraszam , jeśli to dlatego odeszliście.Sądze , że już nic więcej nie mam do powiedzenia.
Rozdziały będą pojawiac się rzadko poniewaz mam koniec roku i muszę miec jak najlepsze oceny gdyż system amerykański tego wymaga. Już za nie długo będę do was pisac z innego kraju na razie jednak jesteśmy w Polsce.
Do zobaczenia
Love
Chester
Ps.  Przepraszam za błędy ale oczy mnie strasznie bolą,  a miałam wenę i nie chciałam żebyście czekali

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 28- Now just you forgive, then you hurt me again

 !!!!!!!Ważna Notka pod rozdziałem !!!!!!



Rozdział dedykowany 
Gosi 
za wiarę we mnie 
podczas egzaminów 
gimnazjalnych 

Muzyka

Z uśmiechem spojrzałam na Zayna , który siedział na mojej kanapie i delikatnie kołysał swojego syna trzymając go w ramionach. Mały po całym dniu rozrabiania , właśnie zasypiał. 
Pocałował go w czoło a następnie włożył do wózka , obracając się w moją stronę.Wiedziałam , że chce porozmawiać o mojej napiętej sytuacji z Louisem. 
-Słucham-powiedział mierząc mnie uważnym spojrzeniem 
-Jak wiesz powiedziałam mu o ciąży , a on stwierdził że kłamie-wyjaśniłam z goryczą w głosie
-Może powinnaś go zrozumieć-
-Ja ?- prychnęłam kręcą głową 
-Zraniłaś go odrzucając zaręczyny , a potem nie potwierdziłaś , gdy zapytał czy coś do niego czujesz. Mógł czuć się urażony- wyjaśnił , to co powinnam zrozumieć już dawno. 
-To moja wina-szepnęłam sama do siebie , czując jak w oczach zbierając mi się łzy.
- Nie Jasmine , znam Louisa długi czas. On po prostu musi znalesc coś czego będzie mógł się trzymać. Kogoś kto pokocha go  tak mocno jak nikt- rzekł mulat  splatając swoje dłonie pokryte tatuażami. Jeden szczególnie przykuł moją uwagę. Był po arabsku i angielsku. 
-Zayn co oznacza ten napis?-spytałam całkiem zmieniając temat.
Zmarszczył brwi ale po chwili zrozumiał o który mi chodzi.
-Um oznacza nieśmiertelna , ponieważ dla mnie i Sathima , Lea zawsze będzie żywa- wyjaśnił lekko spięty. Nadal bolała go ta cała sytuacja.Nie dziwię się w końcu minęły dopiero trzy tygodnie. 
-A ten ?- wskazałam na pochyłe cyfry , ułożone w każdą możliwą stronę
- To data urodzenia Leviny  i Sathima- powiedział , odruchowo spoglądając na pogrążonego w śnie syna. 
 To piękne , że nie zapomniał o swoim pierwszym dziecko mimo jego śmierci.
-Wiesz jak pocieszałam się po śmierci Le?- zagadnął a twarz mulata rozświetlił mały uśmiech.
Pokręciłam przecząco głową.
-Mówiłem sobie , że Levi ma się teraz kto opiekować- 
-Bo ma , obie czuwają na wami-Spojrzałam na mężczyznę , który uważnie na czymś myślał co chwila spoglądając na mój płaski jeszcze brzuch. 
-Jasmine- 
-Mhm-
-Proszę porozmawiaj z Louisem , nie pozwól aby , wasze dziecko cierpiało. Wiesz o czym mówię. Darzycie się ogromną miłością i to widać.Dlatego proszę nie wycofuj się-Oznajmił wyciągając telefon
-Przecież powiedział że kogoś ma- uparłam się , zakładając ręce na piersi
Mulat tylko ironicznie się zaśmiał
-Kłamał-skwitował-stukając o ekran swojego Iphona
-Skąd ta pewność-
-Mówi nam wszystko , także to- podsumował chłopak
-Okej pogadam z nim-podałam się , nie mogąc ulec słodkim oczkom Malika 
-Świetnie , w parku za dwadzieścia minut. A i powiedziałem mu że będę ja , nie mówiłem nic o tobie bo by się nie zgodził- wyjaśnił
-Miło-burknęłam, ubierając buty
-Odprowadzimy Cię , tylko pamiętaj masz z nim pogadać- ostrzegł brązowooki a następnie narzucił na siebie skórzaną kurtkę. Już wiem co w nim tak bardzo pociągało Le. Na wspomnienie o przyjaciółce , dopadł mnie dziwny smutek. Gdyby tu była wszystko było by inaczej. Ehh życie jest takie niesprawiedliwe.


Zrozumiałem to
Zrozumiałem to z czerni i bieli
Sekundy i godziny
Może musieli wziąć trochę czasu
Wiem jak to jest

Kiedy wyszliśmy  z mieszkania , mróz szczypał  nas w policzki. Opiekuńczo spojrzałam  na małego , ale ten niczego nieświadom nadal spał  , otulony swoim grubym kocykiem w żyrafy. Uśmiechnęłam  się po czym zacignąłam się  zimnym  grudniowym  powietrzem . I nagle ogarnęła  mnie panika. 
-Zayn który dziś mamy?- spytałam 
-15-odpowiadział  spokojnie , pchając wózek przez pokryty śniegiem chodnik.
Został nie cały tydzień do świąt , a ja nadal nie miałam prezentów. Postanowiłam   je zakupić zaraz po spotkaniu z Louisem.
-Powodzenia -wyszeptał cicho  Malik , a następnie mocno mnie przytulił  i odszedł .

Zrozumiałem to
Zobaczyłem błędy z góry i z dołu
Spotkamy się na środku
Zawsze jest miejsce dla porozumienia


Serce podeszło i mi do gardła , gdy zobaczyłam odwróconego do mnie tyłem Lou.Miał na sobie czarną kurtkę i szarą czapkę. Mimo sprzeczności jakie się we mnie budowały , postanowiłam do niego podjeść. Chyba wyczuł , że ktoś za nim stoi , bo natychmiast się odwrócił. Jego twarz nabrała surowego wyrazu , przez co przeszły mnie ciarki. 
-Co tu robisz ?-syknął jadowicie 
-Chciałabym z tobą porozmawiać- wydusiłam , chociaż oczy bruneta ciskały gromy w moją osobę.
Prychnął a następnie odwrócił się i ruszył przed siebie.
Przygryzłam wnętrze swojego policzka , idąc za mężczyzną. Czułam się jak ostatni śmiec , ale słowa Zayna nadal mieszały mi w głowie. Louis był ojcem mojego dziecka , czy tego chciał czy nie.
-Louis kurwa zatrzymaj się -krzyknęłam głośno , zwracając tym uwagę kilku staruszków.
-Czego od mnie chcesz kobieto , nie kochasz mnie a teraz twierdzisz jeszcze  że jesteś w ciąży. Mam Ci tak po prostu uwierzyc i udawac , że wszystko jest idealnie- burknął.
-Kocham Cię , nawet nie masz pojęcia jak bardzo ale teraz widzę że żałowałbyś gdyby przyjęła oświadczyny- wyrzuciłam z siebie , czując jak niewidzialny ciężar opuszcza moje serce. 
-Ty.. naprawdę... mnie kochasz ?-spytał z niedowierzaniem. Zabolało. 
-Przykro mi , że kiedykolwiek w to zwątpiłeś- w moich oczach powoli zaczęły zbierać się łzy.

-Jas ja się pogubiłem - powiedział , zmniejszając dystans między nami. 
-Nie Louis- powiedziałam odsuwając się natychmiast
Zadrżałam z zimna co on widocznie zauważył ponieważ , złapał za moją dłoń a następnie zaprowadził na parking , gdzie stał jego czarny Rang-Rover.  

Widzę jak to jest
Widzę jak to jest za dnia i nocą
Nigdy razem
Bo oni widzą rzeczy w innym świetle, jak my
Ale oni nigdy nie starali się jak my


Przez całą drogę do jego apartamentu , żadne z nas nie potrafiło przerwac milczenia. Louis skupił się na drodze ja natomiast obserwowałam zaśnieżony Londyn. 
-Jesteśmy-usłyszałam głos chłopaka , gdy zatrzymał się na podziemnym parkingu. 
Zignorowałam jego wyciągniętą rękę , po czym podeszłam  do zimnej i metalowej windy z której wysiadł mężczyzna ubrany w drogi garnitur oraz kobietę odziana w piękną  czerwoną sukienkę. No nie , jeszcze ich mi brakuje do szczęścia. Arthur zmierzył mnie surowym spojrzeniem natomiast Hannah obdarowała słodkim uśmiechem.
-Synu , nie zastaliśmy Cię w mieszkaniu - powiedział chłodno
-A powinniem w nim byc?- spytał zdezorientowany
-Co miesięczna kolacja słoneczko- przypomniała jego matka , na co się spiął.
-Zapomniałem -przyznał
-Ciekawe dlaczego ?- zapytał retorycznie starszy Tomilson , obrzucając mnie pogardliwym spojrzeniem.
-Będziemy jechac , tata ma rano spotkanie-poinformowała nas pani Tomilsona a następnie mocno przytuliła do siebie Lou , a potem mnie.
-Kocham Cię synku- dodała znikając w srebrnym Volvo.

Ona jest moją królową od kiedy mamy 16 lat
Pragniemy tego samego
Marzymy o tym samym, świetnie,
Mam wszystko, ponieważ ona jest tą jedyną
Jej mama nazywa mnie "kochanie"

Jej tata nazywa mnie synem, świetnie


-Myślę , że chciałbyś mieć potwierdzenie mojej ciąży- powiedziałam , wyciągając z torebki zdjęcie USG. Chłopak usiadł obok na sofie , po czym wziął do ręki czarno-białą fotografię.

Przez kilka minut nic nie mówił. Po prostu patrzył.
-Louis wszystko w porządku ?- spytałam widząc , że trwa w jakimś dziwnym stanie.
-Um tak , ja po prostu ...- zająknął się a ja nie mogłam ukryc zdziwienia. Pierwszy raz w życiu widziałam go w takiej sytuacji.
-Przepraszam Jasmine , przepraszam za wszystko co powiedziałem. Byłem chujem , ale mój ojciec zagroził mi zamrożeniem kilku kontraktów, który wyniosły by moją firmę na samą górą. To wszystko nigdy nie powinno się stac , odrzucone zaręczyny , nasze rozstanie. Popełniłem błąd , ale wiedz , że kocham Cię jak nic bardziej na świecie- oświadczył a następnie  nasze połączył  dłonie.
-Louis-chciałam coś powiedziec , lecz on położył mi palec na ustach.
-Kochanie , proszę nic nie mów- rzekł po czym zlączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Odwzajemniłam go oczywiście. Tak bardzo brakowało mi Louisa , a przed wszystkim jego miłosci.

   Ty i ja
Nie chcemy być jak oni
Możemy doprowadzić to do końca
Nic nie może stanąć pomiędzy
Tobą i mną
A nawet bogowie nad nami
Nie mogą rozdzielić naszej dwójki
Nie, nic nie może stanąć pomiędzy
                                                   Tobą i mną                                              
                    
-Jak nazwiemy naszego syna ?-zapytał Lou , gdy leżeliśmy przytuleni do siebie w sypialni.
- To dopiero pierwszy miesiąc , po za tym skąd wiesz ,że będzie chłopcem mhm?-zapytałam  lekko przygryzając wargę.
-Cóż po prostu to wiem , a teraz skarbie śpij bo i nasze maleństwo chce się wyspać- rozkazał chłopak a następnie podał mi swoją koszulkę , którą natychmiast ubrałam. Pachniała tak bosko , po prostu tym wszystkim czego mi brakowało. Zasnęłam kilka minut później wtulona w wytatuowany tors mojego ukochanego.

Wiem jak to jest
Wiem jak to jest, kiedy jest dobrze lub źle
Cisza i dźwięk
Czy kiedykolwiek byli ze sobą blisko jak my?
Czy kiedykolwiek walczyli jak my?


Kiedy tylko otworzyłam oczy , dobiegł mnie zapach spalonego ciasta. Przeciągnęłam się , lekko ziewając a następnie ubrana w gruby polarowy szlafrok ruszyłam do kuchni. Tak jak się tego spodziewałam , Tommo stał nad patelnią , próbując nie zepsuć kolejnych naleśników.
-Daj to sieroto-powiedziałam , wkładając brudne naczynie pod wodę a następnie dokładnie je myjąc
-Ej , mam dziś pecha po prostu - obronił się na co cicho się zaśmiałam.
-Jak się dziś czujecie moje skarby ?-spytał całując moje ramię , kiedy ja próbowałam uratowac nasze śniadanie.
-W porządku-odpowiedziałam , specjalnie nie wspominając o tym że moja ciąża jest zagrożona.

Nie chciałam go martwic , tym bardziej że znów zaczęło nam się układac
-Zabieram was gdzieś dziś-powiedział ,wpychając sobie jednego z naleśników do buzi.
-Mogę wiedziec gdzie?- spytałam
Pokręcił przecząco głową po czym włożył naczynia do zmywarki.

Tak, byliśmy razem latem ‘09 (2009)
Chciałbym się cofnąć tak, jak wciska się przewijanie
Byłaś moja i nigdy nie powiedzieliśmy do widzenia


Po śniadaniu  , wsiedliśmy do bentleya po czym ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.  Droga prowadziła przez osiedle pełne , dużych angielskich domów. Nie były luksusowe a stare i piękne. Jednym z moich marzeń było zamieszkanie w takim. Pacnęłam się w głowę. Nie on  nie mógł tego zrobić.Odruchowo spojrzałam na chłopaka , jednakże te skupiony był na drodze a jego twarz była pozbawiona emocji. Westchnęłam cicho , opierając się o zagłówek fotela. Gdyby nie to , że nagle się zatrzymaliśmy pewnie by zasnęła.
-Jesteśmy na miejscu kochanie-powiedział po czym obszedł samochód i podał mi swoją dużą i ciepłą dłoń.  
Uśmiechnęłam się na ten gest ponieważ pierwszy raz od jakiegoś czasu poczułam się bezpieczna i kochana. 
-Gotowa?-zapytał na co zmarszczyłam brwi
-No tak przecież ty nie masz pojęcia o czym mówię-mruknął pod nosem  myśląc , że nie słyszę.  O Tomilson nawet nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz.
Chłopak pogrzebał w swoim płaszczu a następnie wyciągnął z niego pęk kluczy. Wybrał jeden z nich a następnie przekręcił , zamek ustąpił. Louis otworzył duże drewniane drzwi po czym weszliśmy do środka. Brakło mi tchu. Wszystko było takie piękne. Mężczyzna objął mnie w tali ,szeptając słowa których nie zapomnę do końca życia.
-Witaj w naszym domu Jasmine-



W tym samym czasie
Harry P.O.V.

-To się nie uda -powtórzyłem po raz któryś-
-Harry , musisz mi pomóc- powiedziała kobieta bliska płaczu 
-Pogadam z Bellą , ale nic Ci nie obiecuje- rzekłem mocniej ściskając telefon
- Dziękuje wam-podziękowała oddychając z ulgą
-Nie masz za co , ale przysięgam jeśli ON Cię spotka już nigdy nas nie zobaczysz rozumiesz-dodałem chłodno
-Okej - odpowiedziała po czym połączenie zostało przerwane. 
Rzuciłem telefon na biurko , głośno klnąc.
Ukryłem twarz w dłoniach , kiedy drzwi do mojego gabinetu się otworzyły i weszła przez nie moja żona trzymając na rękach Toma.

-Wróciła-mruknąłem , widząc pytający wzrok brunetki.
-To się nie skończy dobrze- rzekła sama do siebie , a ja doskonale wiedziałem że ma absolutną rację. 

Dawniej myślałem, że lepiej mi samemu
Dlaczego miałbym kiedykolwiek pozwolić ci odejść?
Przy świetle księżyca, gdy wpatrywaliśmy się w morze
W słowa, które szeptałaś, zawsze będę wierzył



Ciąg dalszy nastąpi....








Smerfy i Smerfetki wróciłam po 3dniowym maratonie pod nazwą wez czarny długopis i hej człowieku od tego testu zależy twoje życie. Dobra koniec mojej dramy. Sporo myślałam nad tym rozdziałem i sądze że jest całkiem spoko. No więc tak pod ostatnim rozdziałem był tylko 1 komentarz , nie chcę was rozliczac czy coś bo wiem , że to moja wina skoro był mega krótki ale nawet kropka by mnie ucieszyła. A właśnie co do egzaminu , pisał go ktoś z was? Jeżeli tak to napiszcie jak wam poszło bo mi szczerze tylko dobrze. No okej dosc zanudzania , kolejny rozdział w okolicach niedzieli bądz poniedziałku.
Kocham Was moje niebieskie aniołki
Love
Chester