Muzyka

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 28- Now just you forgive, then you hurt me again

 !!!!!!!Ważna Notka pod rozdziałem !!!!!!



Rozdział dedykowany 
Gosi 
za wiarę we mnie 
podczas egzaminów 
gimnazjalnych 

Muzyka

Z uśmiechem spojrzałam na Zayna , który siedział na mojej kanapie i delikatnie kołysał swojego syna trzymając go w ramionach. Mały po całym dniu rozrabiania , właśnie zasypiał. 
Pocałował go w czoło a następnie włożył do wózka , obracając się w moją stronę.Wiedziałam , że chce porozmawiać o mojej napiętej sytuacji z Louisem. 
-Słucham-powiedział mierząc mnie uważnym spojrzeniem 
-Jak wiesz powiedziałam mu o ciąży , a on stwierdził że kłamie-wyjaśniłam z goryczą w głosie
-Może powinnaś go zrozumieć-
-Ja ?- prychnęłam kręcą głową 
-Zraniłaś go odrzucając zaręczyny , a potem nie potwierdziłaś , gdy zapytał czy coś do niego czujesz. Mógł czuć się urażony- wyjaśnił , to co powinnam zrozumieć już dawno. 
-To moja wina-szepnęłam sama do siebie , czując jak w oczach zbierając mi się łzy.
- Nie Jasmine , znam Louisa długi czas. On po prostu musi znalesc coś czego będzie mógł się trzymać. Kogoś kto pokocha go  tak mocno jak nikt- rzekł mulat  splatając swoje dłonie pokryte tatuażami. Jeden szczególnie przykuł moją uwagę. Był po arabsku i angielsku. 
-Zayn co oznacza ten napis?-spytałam całkiem zmieniając temat.
Zmarszczył brwi ale po chwili zrozumiał o który mi chodzi.
-Um oznacza nieśmiertelna , ponieważ dla mnie i Sathima , Lea zawsze będzie żywa- wyjaśnił lekko spięty. Nadal bolała go ta cała sytuacja.Nie dziwię się w końcu minęły dopiero trzy tygodnie. 
-A ten ?- wskazałam na pochyłe cyfry , ułożone w każdą możliwą stronę
- To data urodzenia Leviny  i Sathima- powiedział , odruchowo spoglądając na pogrążonego w śnie syna. 
 To piękne , że nie zapomniał o swoim pierwszym dziecko mimo jego śmierci.
-Wiesz jak pocieszałam się po śmierci Le?- zagadnął a twarz mulata rozświetlił mały uśmiech.
Pokręciłam przecząco głową.
-Mówiłem sobie , że Levi ma się teraz kto opiekować- 
-Bo ma , obie czuwają na wami-Spojrzałam na mężczyznę , który uważnie na czymś myślał co chwila spoglądając na mój płaski jeszcze brzuch. 
-Jasmine- 
-Mhm-
-Proszę porozmawiaj z Louisem , nie pozwól aby , wasze dziecko cierpiało. Wiesz o czym mówię. Darzycie się ogromną miłością i to widać.Dlatego proszę nie wycofuj się-Oznajmił wyciągając telefon
-Przecież powiedział że kogoś ma- uparłam się , zakładając ręce na piersi
Mulat tylko ironicznie się zaśmiał
-Kłamał-skwitował-stukając o ekran swojego Iphona
-Skąd ta pewność-
-Mówi nam wszystko , także to- podsumował chłopak
-Okej pogadam z nim-podałam się , nie mogąc ulec słodkim oczkom Malika 
-Świetnie , w parku za dwadzieścia minut. A i powiedziałem mu że będę ja , nie mówiłem nic o tobie bo by się nie zgodził- wyjaśnił
-Miło-burknęłam, ubierając buty
-Odprowadzimy Cię , tylko pamiętaj masz z nim pogadać- ostrzegł brązowooki a następnie narzucił na siebie skórzaną kurtkę. Już wiem co w nim tak bardzo pociągało Le. Na wspomnienie o przyjaciółce , dopadł mnie dziwny smutek. Gdyby tu była wszystko było by inaczej. Ehh życie jest takie niesprawiedliwe.


Zrozumiałem to
Zrozumiałem to z czerni i bieli
Sekundy i godziny
Może musieli wziąć trochę czasu
Wiem jak to jest

Kiedy wyszliśmy  z mieszkania , mróz szczypał  nas w policzki. Opiekuńczo spojrzałam  na małego , ale ten niczego nieświadom nadal spał  , otulony swoim grubym kocykiem w żyrafy. Uśmiechnęłam  się po czym zacignąłam się  zimnym  grudniowym  powietrzem . I nagle ogarnęła  mnie panika. 
-Zayn który dziś mamy?- spytałam 
-15-odpowiadział  spokojnie , pchając wózek przez pokryty śniegiem chodnik.
Został nie cały tydzień do świąt , a ja nadal nie miałam prezentów. Postanowiłam   je zakupić zaraz po spotkaniu z Louisem.
-Powodzenia -wyszeptał cicho  Malik , a następnie mocno mnie przytulił  i odszedł .

Zrozumiałem to
Zobaczyłem błędy z góry i z dołu
Spotkamy się na środku
Zawsze jest miejsce dla porozumienia


Serce podeszło i mi do gardła , gdy zobaczyłam odwróconego do mnie tyłem Lou.Miał na sobie czarną kurtkę i szarą czapkę. Mimo sprzeczności jakie się we mnie budowały , postanowiłam do niego podjeść. Chyba wyczuł , że ktoś za nim stoi , bo natychmiast się odwrócił. Jego twarz nabrała surowego wyrazu , przez co przeszły mnie ciarki. 
-Co tu robisz ?-syknął jadowicie 
-Chciałabym z tobą porozmawiać- wydusiłam , chociaż oczy bruneta ciskały gromy w moją osobę.
Prychnął a następnie odwrócił się i ruszył przed siebie.
Przygryzłam wnętrze swojego policzka , idąc za mężczyzną. Czułam się jak ostatni śmiec , ale słowa Zayna nadal mieszały mi w głowie. Louis był ojcem mojego dziecka , czy tego chciał czy nie.
-Louis kurwa zatrzymaj się -krzyknęłam głośno , zwracając tym uwagę kilku staruszków.
-Czego od mnie chcesz kobieto , nie kochasz mnie a teraz twierdzisz jeszcze  że jesteś w ciąży. Mam Ci tak po prostu uwierzyc i udawac , że wszystko jest idealnie- burknął.
-Kocham Cię , nawet nie masz pojęcia jak bardzo ale teraz widzę że żałowałbyś gdyby przyjęła oświadczyny- wyrzuciłam z siebie , czując jak niewidzialny ciężar opuszcza moje serce. 
-Ty.. naprawdę... mnie kochasz ?-spytał z niedowierzaniem. Zabolało. 
-Przykro mi , że kiedykolwiek w to zwątpiłeś- w moich oczach powoli zaczęły zbierać się łzy.

-Jas ja się pogubiłem - powiedział , zmniejszając dystans między nami. 
-Nie Louis- powiedziałam odsuwając się natychmiast
Zadrżałam z zimna co on widocznie zauważył ponieważ , złapał za moją dłoń a następnie zaprowadził na parking , gdzie stał jego czarny Rang-Rover.  

Widzę jak to jest
Widzę jak to jest za dnia i nocą
Nigdy razem
Bo oni widzą rzeczy w innym świetle, jak my
Ale oni nigdy nie starali się jak my


Przez całą drogę do jego apartamentu , żadne z nas nie potrafiło przerwac milczenia. Louis skupił się na drodze ja natomiast obserwowałam zaśnieżony Londyn. 
-Jesteśmy-usłyszałam głos chłopaka , gdy zatrzymał się na podziemnym parkingu. 
Zignorowałam jego wyciągniętą rękę , po czym podeszłam  do zimnej i metalowej windy z której wysiadł mężczyzna ubrany w drogi garnitur oraz kobietę odziana w piękną  czerwoną sukienkę. No nie , jeszcze ich mi brakuje do szczęścia. Arthur zmierzył mnie surowym spojrzeniem natomiast Hannah obdarowała słodkim uśmiechem.
-Synu , nie zastaliśmy Cię w mieszkaniu - powiedział chłodno
-A powinniem w nim byc?- spytał zdezorientowany
-Co miesięczna kolacja słoneczko- przypomniała jego matka , na co się spiął.
-Zapomniałem -przyznał
-Ciekawe dlaczego ?- zapytał retorycznie starszy Tomilson , obrzucając mnie pogardliwym spojrzeniem.
-Będziemy jechac , tata ma rano spotkanie-poinformowała nas pani Tomilsona a następnie mocno przytuliła do siebie Lou , a potem mnie.
-Kocham Cię synku- dodała znikając w srebrnym Volvo.

Ona jest moją królową od kiedy mamy 16 lat
Pragniemy tego samego
Marzymy o tym samym, świetnie,
Mam wszystko, ponieważ ona jest tą jedyną
Jej mama nazywa mnie "kochanie"

Jej tata nazywa mnie synem, świetnie


-Myślę , że chciałbyś mieć potwierdzenie mojej ciąży- powiedziałam , wyciągając z torebki zdjęcie USG. Chłopak usiadł obok na sofie , po czym wziął do ręki czarno-białą fotografię.

Przez kilka minut nic nie mówił. Po prostu patrzył.
-Louis wszystko w porządku ?- spytałam widząc , że trwa w jakimś dziwnym stanie.
-Um tak , ja po prostu ...- zająknął się a ja nie mogłam ukryc zdziwienia. Pierwszy raz w życiu widziałam go w takiej sytuacji.
-Przepraszam Jasmine , przepraszam za wszystko co powiedziałem. Byłem chujem , ale mój ojciec zagroził mi zamrożeniem kilku kontraktów, który wyniosły by moją firmę na samą górą. To wszystko nigdy nie powinno się stac , odrzucone zaręczyny , nasze rozstanie. Popełniłem błąd , ale wiedz , że kocham Cię jak nic bardziej na świecie- oświadczył a następnie  nasze połączył  dłonie.
-Louis-chciałam coś powiedziec , lecz on położył mi palec na ustach.
-Kochanie , proszę nic nie mów- rzekł po czym zlączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Odwzajemniłam go oczywiście. Tak bardzo brakowało mi Louisa , a przed wszystkim jego miłosci.

   Ty i ja
Nie chcemy być jak oni
Możemy doprowadzić to do końca
Nic nie może stanąć pomiędzy
Tobą i mną
A nawet bogowie nad nami
Nie mogą rozdzielić naszej dwójki
Nie, nic nie może stanąć pomiędzy
                                                   Tobą i mną                                              
                    
-Jak nazwiemy naszego syna ?-zapytał Lou , gdy leżeliśmy przytuleni do siebie w sypialni.
- To dopiero pierwszy miesiąc , po za tym skąd wiesz ,że będzie chłopcem mhm?-zapytałam  lekko przygryzając wargę.
-Cóż po prostu to wiem , a teraz skarbie śpij bo i nasze maleństwo chce się wyspać- rozkazał chłopak a następnie podał mi swoją koszulkę , którą natychmiast ubrałam. Pachniała tak bosko , po prostu tym wszystkim czego mi brakowało. Zasnęłam kilka minut później wtulona w wytatuowany tors mojego ukochanego.

Wiem jak to jest
Wiem jak to jest, kiedy jest dobrze lub źle
Cisza i dźwięk
Czy kiedykolwiek byli ze sobą blisko jak my?
Czy kiedykolwiek walczyli jak my?


Kiedy tylko otworzyłam oczy , dobiegł mnie zapach spalonego ciasta. Przeciągnęłam się , lekko ziewając a następnie ubrana w gruby polarowy szlafrok ruszyłam do kuchni. Tak jak się tego spodziewałam , Tommo stał nad patelnią , próbując nie zepsuć kolejnych naleśników.
-Daj to sieroto-powiedziałam , wkładając brudne naczynie pod wodę a następnie dokładnie je myjąc
-Ej , mam dziś pecha po prostu - obronił się na co cicho się zaśmiałam.
-Jak się dziś czujecie moje skarby ?-spytał całując moje ramię , kiedy ja próbowałam uratowac nasze śniadanie.
-W porządku-odpowiedziałam , specjalnie nie wspominając o tym że moja ciąża jest zagrożona.

Nie chciałam go martwic , tym bardziej że znów zaczęło nam się układac
-Zabieram was gdzieś dziś-powiedział ,wpychając sobie jednego z naleśników do buzi.
-Mogę wiedziec gdzie?- spytałam
Pokręcił przecząco głową po czym włożył naczynia do zmywarki.

Tak, byliśmy razem latem ‘09 (2009)
Chciałbym się cofnąć tak, jak wciska się przewijanie
Byłaś moja i nigdy nie powiedzieliśmy do widzenia


Po śniadaniu  , wsiedliśmy do bentleya po czym ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.  Droga prowadziła przez osiedle pełne , dużych angielskich domów. Nie były luksusowe a stare i piękne. Jednym z moich marzeń było zamieszkanie w takim. Pacnęłam się w głowę. Nie on  nie mógł tego zrobić.Odruchowo spojrzałam na chłopaka , jednakże te skupiony był na drodze a jego twarz była pozbawiona emocji. Westchnęłam cicho , opierając się o zagłówek fotela. Gdyby nie to , że nagle się zatrzymaliśmy pewnie by zasnęła.
-Jesteśmy na miejscu kochanie-powiedział po czym obszedł samochód i podał mi swoją dużą i ciepłą dłoń.  
Uśmiechnęłam się na ten gest ponieważ pierwszy raz od jakiegoś czasu poczułam się bezpieczna i kochana. 
-Gotowa?-zapytał na co zmarszczyłam brwi
-No tak przecież ty nie masz pojęcia o czym mówię-mruknął pod nosem  myśląc , że nie słyszę.  O Tomilson nawet nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz.
Chłopak pogrzebał w swoim płaszczu a następnie wyciągnął z niego pęk kluczy. Wybrał jeden z nich a następnie przekręcił , zamek ustąpił. Louis otworzył duże drewniane drzwi po czym weszliśmy do środka. Brakło mi tchu. Wszystko było takie piękne. Mężczyzna objął mnie w tali ,szeptając słowa których nie zapomnę do końca życia.
-Witaj w naszym domu Jasmine-



W tym samym czasie
Harry P.O.V.

-To się nie uda -powtórzyłem po raz któryś-
-Harry , musisz mi pomóc- powiedziała kobieta bliska płaczu 
-Pogadam z Bellą , ale nic Ci nie obiecuje- rzekłem mocniej ściskając telefon
- Dziękuje wam-podziękowała oddychając z ulgą
-Nie masz za co , ale przysięgam jeśli ON Cię spotka już nigdy nas nie zobaczysz rozumiesz-dodałem chłodno
-Okej - odpowiedziała po czym połączenie zostało przerwane. 
Rzuciłem telefon na biurko , głośno klnąc.
Ukryłem twarz w dłoniach , kiedy drzwi do mojego gabinetu się otworzyły i weszła przez nie moja żona trzymając na rękach Toma.

-Wróciła-mruknąłem , widząc pytający wzrok brunetki.
-To się nie skończy dobrze- rzekła sama do siebie , a ja doskonale wiedziałem że ma absolutną rację. 

Dawniej myślałem, że lepiej mi samemu
Dlaczego miałbym kiedykolwiek pozwolić ci odejść?
Przy świetle księżyca, gdy wpatrywaliśmy się w morze
W słowa, które szeptałaś, zawsze będę wierzył



Ciąg dalszy nastąpi....








Smerfy i Smerfetki wróciłam po 3dniowym maratonie pod nazwą wez czarny długopis i hej człowieku od tego testu zależy twoje życie. Dobra koniec mojej dramy. Sporo myślałam nad tym rozdziałem i sądze że jest całkiem spoko. No więc tak pod ostatnim rozdziałem był tylko 1 komentarz , nie chcę was rozliczac czy coś bo wiem , że to moja wina skoro był mega krótki ale nawet kropka by mnie ucieszyła. A właśnie co do egzaminu , pisał go ktoś z was? Jeżeli tak to napiszcie jak wam poszło bo mi szczerze tylko dobrze. No okej dosc zanudzania , kolejny rozdział w okolicach niedzieli bądz poniedziałku.
Kocham Was moje niebieskie aniołki
Love
Chester


2 komentarze:

Każdy komentarz jest napędem do nowych rozdziałow