Muzyka

niedziela, 7 czerwca 2015

Epilog

Spojrzałam na zegarek Dochodziła dwunasta. Louis już dawno powinien być. Mnie może olewać , ale dzieci nic mu nie zrobiły. Od kiedy wręczył mi pozew rozwodowy , wymieniamy się półsłówkami.On spędzał całe dnie ze swoją dziunią Jen , a ja zajmowałam się maluchami . Nie było mi łatwo. Do tego wszystkiego jakieś dwa tygodnie temu  dowiedziałam się , że mam raka mózgu. Zachowałam to dla siebie. Nikt nie musiała się nade mną użalać. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi , co spowodowało płacz Mi. Pędem ruszyłam w stronę korytarza ,ale wyręczył mnie już Christian rzucając się swojemu ojcu na szyje. Nie zastanawiając się dłużej , skierowałam do pokoju córki. Miała cztery miesiące i była tak cholernie podobna do swojego ojca.
-Hej skarbie nie płacz- wzięłam ją na ręce , tuląc do swojej piersi. Natychmiast się uspokoiła.
-Urosła-usłyszałam za swoim plecami głos męża. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy , nie po tym wszystkim.  Włożył maleństwo do łóżeczka , uprzednio całując ją w czoło. To było słodkie.
-Dostałeś powiadomienie o rozprawie?-spytałam opuszczając pokój. Słyszałam jego kroki za sobą.
-Tak za dwa tygodnie-odrzekł. To tego czasu mogę już nie żyć.
-Mamo mamo-chłopacy wbiegli do salonu , udając samoloty. Uśmiechnęłam się na ich widok. Byli idealną kopią mnie i mojego męża.
-Spakowani?-spytałam chociaż znałam odpowiedz. Pokręcili głowami.
-No to już szorować-zganiłam ich , na co ci pobiegli do swoich pokoi po plecaki.
Nie zwracają większej uwagi na bruneta usiadłam na kanapie i zabrałam się za składanie prania.
-Louuuuiii- usłyszałam piskliwy głos tej pindzi z korytarza. Nie minęła sekunda , a pojawiła się w tym samym pomieszczeniu co my. Obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem i złapała Tommo za rękę.
-Jesteśmy gotowi-w salonie pojawili się chłopcy. Pocałowałam ich w czoło , a następnie odprowadziłam do drzwi. Kiedy tylko je zamknęłam , poczułam jak robi mi się słabo. Oczy powoli zaczęły mi się zamykać. Nie byłam nawet w stanie pobiec do córki , która głośno płakała. Straciłam świadomość.


Louis P.O.V.
Z szybko bijącym sercem dotarłem do szpitala , gdzie przewieziono Jasmine. Nie mogłem sobie wybaczyć , że nic nie zauważyłem. Leżała w sali. Była blada ale uśmiechała się do zdjęcia naszej rodziny , które trzymała w dłoniach. Kiedy tylko wszedłem do sali , jej uśmiech zgasł.
-Cześć-mruknęła.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć?- byłem wściekły , że mogła umrzeć a ja nie miałbym pojęcia dlaczego
-Kocham Cię Jasmine i nigdy nie przestałem. Błagam Cię wybacz mi. Bylem skurwysynem i nie zasługuję na Ciebie ale moje serce zawsze należało tylko i wyłącznie do Ciebie-powiedziałem, lecz ona zamiast się wściec po prostu złapała mnie za rękę.
-Też Cię kocham Louis mimo wszystko-wyszeptała powoli zamykając oczy. Wołałem lekarzy , ale oni tylko pokręcili głowami. Moja miłość odeszła.Ostatni raz pocałowałem jej usta. Smakowały tak samo. Zamknąłem oczy i przypomniałem sobie wszystkie momenty naszego życia. Podjąłem decyzję. Rozstanę się z Jen i sam wychowam dzieci , bowiem żadna kobieta nie będzie w stanie zastąpić Jasmine Alice Tomlinson , sensu mojego istnienia. 


Nie tak to wszystko miało wyglądać. Przepraszam.Dziękuje wszystkim czytelnikom za obecność i zapraszam na http://harry-styles-hangover.blogspot.com/. Jutro dodam podziękowania i całą resztę.
Kocham Was
Chester


4 komentarze:

Każdy komentarz jest napędem do nowych rozdziałow